DrAcKo |
Trochę Tu już bawi |
|
|
Dołączył: 08 Sie 2005 |
Posty: 100 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Zdarza się tak, że nierealne staje się prawdziwym, a wtedy trzeba się tylko modlić o to, by dobra passa trwała jak najdłużej. Udało się - uciekłem z zamku Draculi. Skrzydła drewnianego ptaka uniosły mnie wysoko ponad szczytami, mnie i... Minę. Tak, Mina jest ze mną, wciąż nieprzytomna, ale żywa. Teraz uciekam, lecz wrócę, by pokonać księcia. Inaczej Mina już nigdy nie zazna spokoju...
Pól roku temu polscy gracze mogli cieszyć oczy pierwszą częścią przygód dzielnego Jonathana Harkera, walczącego z księciem Draculą o swą piękna żonę - Minę.
Jonathan i Mina byli uczestnikami ataku na świtę księcia, która transportowała go (w osobistej trumnie, oczywiście) do nowej siedziby. W czasie tego zajścia Mina została przez Draculę ukąszona. Po 7 latach kobietę ogarnia przemożna chęć ujrzenia go, wyrusza więc w podroż, a za nią chcący ją ratować mąż. To właśnie w jego postać wciela się gracz. Intro drugiej części gry Dracula: Ostatnie Sanktuarium rozpoczyna scena ucieczki małżonków z zamku. To jednak dopiero początek ostatecznej rozgrywki. Teraz Jonathan musi zgładzić Draculę, aby oswobodzić Minę spod jego wpływu.
Historia typowa, a jednak opowieść o Draculi przeniesiona na monitory komputerów bardzo wciąga. Któż bowiem nie zna historii o księciu - palowniku, który zwykł popijać obiad kielichem krwi... Nie ma chyba również osób, które nie znałyby mniej rzeczywistych donosów: zapach czosnku odstrasza wampiry, a osikowy kolek wbity prosto w serce czy srebrna kula je zabijają.
Wracając do samej gry, Dracula to typowa przygodówka typu point & click. Głównym zadaniem gracza jest zbieranie przedmiotów i odpowiednie ich używanie, tak by posunąć akcję do przodu. Patrząc całościowo gra nie jest specjalnie trudna, a poziom zagadek jest raczej jednolity. Ot, fani przygodówek poradzą sobie bez problemów, a nowicjusze też nie powinni mieć większych. Pamiętajcie jedynie, że wampiry boja się światła słonecznego, co więcej - jest ono dla nich zabójcze...
Grafika gry jest typowa dla przygodówek. Statyczne otoczenie, które gracz ogląda oczyma Jonathana, mogąc jednoczenie obracać się o 360 stopni (identycznie jak np. w Black Dahlii). To żadna nowość, ale możliwość swobodnego poruszania się po pomieszczeniu jest dużą zaletą - nikt nie lubi, gdy gra ogranicza pole widzenia tylko do tego, co akurat podoba się programistom. Z powodu statyki otoczenia produkt nie wymaga akceleratora, a to moim zdaniem BARDZO DUŻY PLUS KAŻDEJ PRZYGODOWKI. Jestem bowiem przekonana, że dobra gra to nie taka, która by działać wymaga niebotycznego sprzętu, ale taka, która jest niesamowicie grywalna, będąc jednocześnie przyjemną dla oka. Jak widać jest to możliwe. Fakt, w otoczeniu wiele się nie dzieje, ale nie na tym polegają gry przygodowe, by gonić z kałachem za uciekającym wrogiem. Poszukiwanie przedmiotów i rozwiązywanie zagadek w statycznych lokacjach przerywane jest od czasu do czasu filmem, który posuwa akcję do przodu. Gra nie jest jednak filmem interaktywnym, ponieważ wszystkie postaci są dziełem komputera i nie zagrał tu żaden realny aktor.
Być może to kwestia mojego podejścia, ale muzyka i dźwięki, które słyszałam grając w D2 wprawiły mnie w iście paranoidalny nastrój. Przeciskający się przez szczeliny w oknach wiatr, kapiąca w piwnicy woda... to typowe odgłosy opuszczonego domu, który był niegdyś siedzibą Draculi. A w międzyczasie - tak dla rozrywki - usłyszeć można ryk przerośniętego nietoperza. Ciekawa jestem, czy Wy także spadniecie z krzesła, gdy ten niespodziewanie się pojawi. Przestrzegam, nie dajcie się zwieść klimatowi starego, opuszczonego domu...
System sterowania jest bardzo intuicyjny i wyrazisty. Kursor zmienia się w zależności od sytuacji i możliwych rozwiązań. Tak więc, odpowiednio zmienia się on, gdy można przyjrzeć się danemu przedmiotowi, przesunąć go, wziąć itp. Kierunek poruszania się wskazuje standardowa strzałka. Kliknięcie prawym przyciskiem myszy umożliwia dostęp do przedmiotów zawartych w schowku. Schowek jest bardzo funkcjonalny, jedyne czego mi w nim zabrakło, to opisu czy choćby nazwy wybranego przedmiotu. Nieczęsto zdarza się, że przedmiot jest nierozpoznawalny, jednak i takie sytuacje mają miejsce, choćby wtedy, gdy w schowku znajduje się kilka kluczy.
Ostatnia rzecz - lokalizacja. Tu wielka prośba do osób, które użyczają głosu postaciom w grach. Apeluję!!! Za każdym razem, gdy będziecie mieli przystąpić do pracy, pograjcie chwilę w Fausta! To majstersztyk lokalizacji, lokalizacja nad lokalizacjami. Niedopuszczalne są bowiem momenty, w których główny bohater, ledwo uniknąwszy śmierci, komentuje to zdarzenie tak, jakby udało mu się ominąć kałuże, bez zachlapania sobie ubrania. Groza, gdzie tu groza?!!! Jednak moje żale odnoszą się jedynie do głównego bohatera, reszta lokalizacji jest poprawna
Podsumowując - polecam ten produkt na długie zimowe wieczory, których co prawda coraz już mniej, ale zawsze... Oczywiście przed rozpoczęciem gry pamiętajcie o zgaszeniu światła... |
|