DrAcKo |
Trochę Tu już bawi |
|
|
Dołączył: 08 Sie 2005 |
Posty: 100 |
Przeczytał: 0 tematów
|
|
|
|
|
|
 |
 |
 |
|
Opowieść o przygodach pyskatego blondyna o zwalistej posturze znają chyba wszyscy gracze: jeśli nie z wydanej siedem lat temu gry Duke Nukem 3D, to chociażby z filmików zapowiadających Duke Nukem Forever. Niewielu graczy pamięta jednak, że w 1996 roku wyszedł jedyny oficjalny dodatek do starego przeboju. Zwał się Plutonium PAK, a sprzedawany był w zestawie Duke Nukem 3D: Atomic Edition. W pudełku umieszczono cieniutką instrukcję, kartę rejestracyjną, ulotki reklamujące inne gry oparte na silniku Build (m.in. Blood, Shadow Warrior, Redneck Rampage i Nam), a także podstawową wersję programu wraz z wspomnianym dodatkiem. I tu miła niespodzianka.
Całość instaluje się w przeciągu minuty, zajmując na dysku około 50 MB, a odpalona rusza bez najmniejszych problemów, także i w środowisku Windows. Tymczasem projektowany jeszcze dla systemu DOS, oryginalny Duke Nukem 3D, miał brzydką właściwość kłócenia się z okienkami; nie rozpoznawał kart graficznych typu SVGA (błąd braku trybu VESA), a niekiedy i kart dźwiękowych. Najważniejsze zmiany dotyczą jednak samej rozgrywki. Na pierwszy rzut oka niewiele uległo zmianie. Trzy stare, doskonale znane epizody, podczas których Duke Nukem zwiedza Amerykę, a później statek kosmiczny obcych i z powrotem Ziemię, pozostały w nienaruszonym stanie. I chociaż grafika programu, wykorzystująca dwuwymiarowe bitmapy w miejsce trójwymiarowych przeciwników i znajdziek, mocno razi, to jednak na brak zabawy nie narzekałem.
Książe ma bowiem to, czego brakuje wielu współczesnym, wymuskanym graficznie programom: świetną, przeładowaną atrakcjami i parodystycznymi motywami fabułę. Wysadzenie bloku w powietrze, strzelanina w porno-kinie i na stadionie futbolu amerykańskiego, monolit z '2001: Odyseja kosmiczna' tudzież słynny tekst 'I am not afraid of any Quakes' wciąż doskonale bawią. Podobnież jak i tryb multiplayer, niezwykle dynamiczny, przypominający momentami popularnego obecnie Serious Sam. Zaimplementowano nawet obsługę myszy! Wystarczy jednak na dłużej przysiąść przed komputerem, podłubać w ustawieniach, postrzelać do świnioglin, by przekonać się, że Duke Nukem 3D: Atomic Edition to nie tylko garść poprawek technicznych.
Gra, owszem, szybciej chodzi, w trybie sieciowym obsługuje boty, ale... posiada również dodatkowy epizod, The Birth. I to jaki epizod! Znakomity, porównywalny z trzema podstawowymi, a kto wie, może nawet i od nich lepszy! Kosmici nie poddają się bowiem i wciąż obłapują ziemskie panienki. Zdenerwowany Duke po raz wtóry rusza do akcji, rzucając nowe, bardzo efektowne teksty i zwiedzając niezwykle ciekawe lokacje. Niemal wszystkie spośród 11 etapów (w tym jeden ukryty) dzieją się w miejscach stanowiących odwzorowanie jakiś realnych obiektów.
Restauracja fast-food, sklep samoobsługowy, centrum rozrywkowe, obszar 51 nieopodal Roswell, poczta, statek pływający po otwartym morzu czy komenda świnicji po prostu rządzą. O wiele ciekawiej gra się bowiem w miejscach skleconych z rozmysłem, z jakąś ideą przewodnią, nie przypominających futurystycznych, bezwładnych, nierealnych i nieciekawych kompozycji rodem z Quake! Co mi się szczególnie podobało? Nie sposób wymienić! Już sam hamburgerowy etap jest scenariuszowym majstersztykiem. Duke z wielkim gnatem w dłoni włamuje się do restauracji serwującej duke-burgery, skacząc przy okazji po swojej świecącej się w nocy podobiźnie. Wewnątrz demoluje krzesełka i kasy. Potem dostaje się do kuchni dzięki kanałowi wentylacyjnemu ciągnącemu się pod podłogą. Aby z niego skorzystać, strzela w lustro z shrinkera (który go pomniejsza). Zwiedzając linię produkcyjną hamurgerów trafia zaś do... psiarni, skąd pochodzi mięso. Kiedy indziej strzela do kaczek na strzelnicy, daje się poderwać myszce Miki oraz udaje się na przejażdżkę zatytułowaną 'Karaibscy piraci'.
Przy okazji wysyła rakiety w kosmos, odwiedza biura Brudnego Harrego i McClain'a ze 'Szklanej pułapki', wpada też do sędziego Dredda. W jednej z sal dostrzega 12 gniewnych ludzi, którzy uświadomili sobie, iż popełnili straszny błąd. Wszyscy wiszą pod sufitem... Niespodzianek w tym stylu przewidziano oczywiście znacznie więcej, jednak nie śmiem ich zdradzać - musicie dotrzeć do nich sami i sami cieszyć się ich odkrywaniem. Powtarzam jednak - Duke Nukem 3D: Atomic Edition to scenariuszowy majstersztyk. Pora na sprawy nieco smutniejsze. W grze pojawia się tylko jedna nowa broń. To modyfikacja znanego już shrinkera (pomniejszacza), wywołująca całkowicie przeciwne efekty. Trafiony kilkoma kulkami przeciwnik puchnie, po czym efektownie wybucha, niszcząc wszystko dookoła. Nowych wrogów jest zaś dwóch. Pierwszy przypomina pokrakę z filmów o obcych; potężny czerep, kwas zamiast krwi, niezwykła zwinność i wytrzymałość. Stwór ów pluje nabojami pomniejszającymi, potrafi wysoko skakać, drapie niczym lew, w dodatku dość często towarzyszą mu wykluwające się z jaj face-hugery.
Drugi wróg to świński policjant poruszający się opancerzonym pojazdem gąsienicowym. Jest też oczywiście nowy boss - ale ten czai się na samym końcu. Grze zdarza się zaciąć, czasem potwory przenikają przez ściany, a o zacięcie się nietrudno. Na szczęście WIG już niedługo opublikuje pełne rozwiązanie dodatkowego epizodu. Opisywany Duke Nukem 3D: Atomic Edition to niesamowita niespodzianka, którą zobaczyć muszą dosłownie wszyscy miłośnicy podstawowej części gry. Nic, że stara, że niezbyt efektowna - gra się w nią świetnie. Osoby wychowane na Half-Life i Red Faction mogą być jednak zawiedzione tym programem, głównie ze względu na archaiczną szatę graficzną. Dlatego też po omawiany produkt powinni sięgnąć jedynie starsi gracze, w dodatku ci, którzy nie posiadają 'gołego' Duke Nukem 3D w swej kolekcji... No, ewentualnie można walczyć o to, by któreś z czasopism wrzuciło księcia w pełnej wersji na swój cover. Może CD Action? Może Świat Gier Komputerowych? Pomęczcie ich! |
|